W Elżbiecie było coś z kobiety pierwotnej, była jakaś magia i siła. Jej falochronem była piękna burza rudych loków, które dumnie nosiła, o i które dbała w sposób niebywały. Te loki z jednej strony trzymały dystans, odpędzały ludzkie złorzeczenie, z drugiej przyciągały jak magnes.
W Elżbiecie było coś z kobiety pierwotnej, pramatki, karmicielki. I mimo, że czas gonił, a obowiązki nie dawały wytchnienia w pogoni za życiem, ona potrafiła jak nikt wykradać chwile dla siebie. Celebrowała wtedy słońce, życie, smaki. Smaki. Tak, te doceniała po stokroć układając je dla najbliższych na talerzu. Rzadko mogła oddawać się pracy w kuchni, dlatego dania jakie serwowała miała dopracowane do perfekcji. Musiało być, zdrowo i szybko, i cholernie smacznie, co nie znaczy w przypadku Elżbiety byle jak. O, nie.

Tosty można wrzucić do tostera, będzie szybko. Ale nie wiedzieć czemu Ela wolała podpiekać je na patelni. Żeliwna patelnia leczyła homeopatią smaków poprzednio przyrządzanych na niej dań, może to było wielką tajemnicą tej kuchni?
Każdy, nawet najmniej znaczący składnik musiał być dotknięty jej ręką, naznaczony dobrymi życzeniami. To była taka mała, kuchenna, elina filozofia.
Kiedy tosty rumieniły się na patelni, W dużym kubku lądowały dwie łyżki octu. Jedna to ocet winny, druga ocet balsamiczny. Do niego dołączała szczypta soli, bo łatwiej jest ją rozpuścić w occie, niż oleju. Potem do kubka maszerowało jeszcze 6 łyżek oliwy z oliwek i mała łyżeczka musztardy z Dijon. Darły się te wszystkie składniki głośno, gdy Ela próbowała je pogodzić. Chwilę trwało to ucieranie. W końcu składniki łączyły się w niespiesznie gęstniejący sos i milkły przyprószone pieprzem i świeżymi ziołami przyniesionymi z ogródka. Niech chwilkę odsapną po tej bitwie zanim nadadzą ton na talerzu.
W rozgrzanym do czerwoności piekarniku przebiera się kilka plastrów koziego sera, lekko topiąc się i rumieniąc.
Potem lądują na toście, który również przyrumieniony zdaje się być kontent z tego połączenia, bo z kozim serem lubią się bardzo. Eline ręce pracują szybko rzucając niby od niechcenia liście sałat na wielką białą paterę. Jeszcze całkiem niedawno liście wrzeszczały na grządce, przeokrutnie bijąc się z pomidorami o słońce. Teraz będą pięknym tłem dla bohatera tego przedstawienia koziego sera na toście, a sos vinaigrette podbijać będzie smaki i zapachy tego dania.

Ela stawia na stole paterę z tostami, a ręce domowników wyciągają się w jej stronę. Jeszcze chwila i wielki talerz będzie stał pusty. Podniebienia jednak długo będą pamiętać głośną bijatykę liści sałat w ogródku, przekomarzanie się octu i oliwy oraz miłość koziego sera do pieczywa. Niech smaki malują rzeczywistość. Niech Ela znajduje czas na ‚małe co nie co‘ w swojej kuchni, bo wtedy świat na chwilę zwalnia i jest fajnie w domu przy dużym stole, gdzie królują smaki.