Piękne, liściaste suknie drzew dawno opadły na ziemię. Zrobiło się zimno i ponuro. Wszyscy szykowali się do zimowego snu. Misie w swych norach już od dawna głośnym chrapaniem oznajmiały, że czekają wiosny, dzikie gęsi odleciały do ciepłych krajów w poszukiwaniu słońca, a kózki w Jastrzębiu większość dnia spędzały w stajence. Było tam milej, przytulniej i cieplej.
I tylko dzieciaki cieszyły się z tego, że błoto i zszarzałe liście powoli przykrywa biały, śnieżny puch. Święta bez śniegu nie są tak uroczyste. Może ta biel sprawia, że świat wokół staje się lepszy, jaśniejszy. Może mróz wymraża złorzeczenia i problemy, a może to po prostu magia zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. Może to jeszcze jedno, czas oczekiwania i niepewności, czy Mikołaj znów przez okno wrzuci jakiś mały pakunek z prezentem, czy tylko zostawi rózgę.
Na biegunie północnym już od jakiegoś czasu wrzało. Pakowanie mikołajkowych prezentów dla dzieciaków na całym świecie wymagało nie lada pracy. I kiedy wszyscy pakowacze uwijali się, aby zdążyć na czas, renifery Św. Mikołaja odpoczywały nabierając siły przed wielką i ciężką podróżą.
Dzień wcześniej Św. Mikołaj w skupieniu wyliczał prezenty i powtarzał na głos listę życzeń.
– Piłka dla Staszka, książka dla Marylki, dla Ani kubek z podobizną jej pieska. Michał … – tak z Michałem zawsze miał problem, bo Michał do spokojnych dzieciaków nie należał. Często wszczynał bójki, buntował się na wszystko, co niezgodne było z jego charakterem. Oj trudną pracę miała jego mama. W głębi duszy jednak Michał był bardzo dobrym chłopakiem. Te bójki zwykle wszczynał w obronie słabszych. Wiedział to Św. Mikołaj dobrze. I choć dróg na rozwiązanie takich problemów jest wiele, to na tą chwilę nasz Michał ich nie znał. – Michał – zamyślił się znów święty Mikołaj – dla Michała resorak do kolekcji i .. rózga! Niech stara się być lepszym i niech wie, że na niego patrzę z daleka.
Tak wyliczając, po całym dniu Mikołaj dobrnął do końca listy, dopił ciepłe jeszcze kakao, przywdział płaszcz i rękawice, zaprzągł renifery i ruszył w coroczną podróż, na którą czekają wszystkie dzieci na całym świcie.
Trudno jest dostrzec Mikołaja, bo zwykle ciemną nocą podróżuje. Podrzuca prezenty przez uchylone okna, kominy, mniejsze paczuszki zostawia pod poduszkami. Czasami prezenty lądują w kątku, pod choinką, u sąsiada, czy w Jurajskim Koziołku.
Tak, Jurajskiego Koziołka darzy sentymentem wielkim, bo pamięta dobrze pewną zimę, kiedy to tutejsze kózki uratowały święta. A było to tak…..
–Ho Ho! moje renifery! Musimy zdążyć tej nocy i objechać całą ziemię zanim zacznie świtać ! Ho Ho! Renifery gnały co tchu, skupione, aby swoją pracę wykonać jak najlepiej. Gnały nie oglądając się za siebie. Ciągnęły tak mocno, że przy kolejnym szarpnięciu gruby sznur, którym były połączone z saniami, z wielkim trzaskiem pękł. Nie zauważyły tego renifery i dalej pędziły przed siebie. Sanie Świętego Mikołaja zawisły w przestrzeni, po czym zaczęły powoli opadać na ziemię. A kiedy stanęły na ziemi Mikołaj popadł w rozpacz. To byłyby pierwsze Mikołajki bez prezentów. Jak wytłumaczyć to dzieciom, które cały rok czekają na tą magiczną noc? Jak dowieźć prezenty na czas? Jak ich nie zawieść? Smutno się zrobiło i smętnie. Mikołaj mimo, że zawsze miał na podorędziu rozwiązania, jeśli chodzi o listy życzeń, z tym problemem nie potrafił sobie poradzić.
Gdy ocierał łzę, która mimowolnie spłynęła po policzku, poczuł dość silne bodnięcie w plecy.
– Meeee Mikołaju, czy nie za wcześnie nas w tym roku odwiedziłeś? Wszak moje małe koźlęta dopiero jutro będą Cię wyczekiwać! – To nasz Marcel wyszedł ze stajenki zaniepokojony hałasem, jaki zrobiły spadające sanie.
Mikołaj opowiedział całą historię naszemu Marcelowi, a ten trwonić czasu nie lubił. Zwołał kozły ze stajenki, zaprzągł sanie i z Mikołajem wyruszyli w świat, aby zdążyć na czas. Trudna to była podróż, ale wszystkie prezenty znalazły się tam, gdzie miały się znaleźć. Każdy prezent trafił tam, gdzie miał trafić. Na każdej buzi malował się o poranku uśmiech. To była dobrze wykonana robota. A kiedy wrócili do zagrody, na Mikołaja czekały już jego renifery.
Nikt tej historii nie znał, aż do tej pory. Nikt nie wie jaką magię w sobie kryją Jurajskie Koziołki. Po dziś dzień mają one szczególne względy u naszego Mikołaja, a od tamtego pamiętnego roku, po dobrze wykonanej pracy Mikołaj zawsze zagląda do Jastrzębia i spędza chwilę czasu z tymi dzielnymi koziołkami ogrzewając się słynnym kakao na kozim mleku.
W zagrodzie ukrył również skrzyneczkę, do której przez cały rok można wrzucać listy z życzeniami, a życzenia są różne. Niech jest magicznie przez cały rok, niech życzenia się spełniają. A spełnią się na pewno, jeśli się w nie głęboko wierzy.