Zimy w tym roku jeszcze nie było. Jest styczeń, a źdźbła trawy zdezorientowane pogodą to piszczą do słońca, to znów chciałyby się schować w korzenie. Dziwna ta zima. Mokra i brudna, smutna, raczej ciepła niż zimna.  I takie były te święta. Dziwne, brudne i mokre, raczej smutne. Nic więc dziwnego, że jak tylko Laura została w domu sama, zabrała się za gruntowne porządki. Ze znalezionych na strychu starych płyt znów popłynęła muzyka, dźwięczące nuty były ciepłe i miłe dla ucha. Umyła podłogi. Aby pozbyć się odcisków psich łap z kafli podłogę trzeba myć po trzykroć. W tym raz octem. Ocet myje i odkaża. Ocet jest magiczny, bo czyści też to, czego dotknąć nie można. Złe życzenia i myśli, problemy świata i smutek, który wnieśliśmy do domu na umorusanych błotem butach topnieją w obliczu magicznego duetu – wrzątku i octu. Stary zegar wybił południe, podłoga schnie, muzyka koi, psy śpią. Delikatne trzaski starych płyt na tle pięknej ciszy.

Pół kostki masła posiekała nożem przesiewając co chwila mąką jaglaną, dodała cztery żółtka, sporą szczyptę soli, garść cukru trzcinowego, dalej ciasto wyrabiała już ręką, w szufladzie znalazła resztkę mąki ryżowej, wysypała na stół i wgniotła, bo ciasto było luźne. Na koniec dorzuciła jeszcze skąpą garstkę kwiatów lawendy i maku, po czym kilkakrotnie przełożyła, wałkowała na słuszną według niej grubość podsypując mąką jaka jej została, płynnym ruchem włączyła czajnik pełen wody i piekarnik, który całkiem szybko gotów był na przyjęcie ciasteczek. Wykroiła talarki, a każdy oznaczyła stemplem,  MADE WITH LOVE. Uważała, że jak wszystko jest MADE WITH LOVE to zawsze się uda, udał się z pewnością zapach, który czarował wszystko docierając do każdego zakamarka domu, udały się ciasteczka, kruche i słodkie.
Herbata w międzyczasie zalana wrzątkiem przybrała odpowiedni aromat i barwę, ubrana w biały dzban niczym panna młoda, czekała już na dużym dębowym stole. Ciasteczka tańczyły na talerzu, w rękach, w ustach, a gorzka herbata podbijała ich słodycz. Siedzieli przy stole we dwójkę, ciasteczek już nie było, herbaty również, został tylko zapach i nieudolnie zapamiętany przepis. Może uda się powtórzyć, choć z pewnością ciasteczka będą inne.